Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

mleka; nos, który nie był jak wieża góry Libanu; wargi, jak dwa szlaki koralu zamykające najpiękniejsze perły morza Arabii, wszystko to razem obudziło w starcu złudzenie, że ma dwadzieścia lat. Almona, widząc iż wynik jest po jej myśli, poprosiła o łaskę dla Zadiga. „Niestety, rzekł, piękna damo, gdybym nawet udzielił tej łaski, pobłażliwość moja nie zdałaby się na nic; trzeba bowiem aby dekret podpisali trzej koledzy. — W każdym razie podpisz, rzekła Almona. — Chętnie, rzekł kapłan, pod warunkiem że wdzięki twoje będą nagrodą mego ustępstwa. — Czynisz mi aż nazbyt wiele zaszczytu, rzekła Almona; zechciej jedynie potrudzić się do mej komnaty z chwilą gdy słońce zajdzie i gdy błyszcząca gwiazda Sheat zalśni na horyzoncie; zastaniesz mnie na sofie koloru róży, i będziesz mógł rozrządzić sługą twoją jak ci się spodoba“. Zaczem wyszła unosząc z sobą podpis, i zostawiła starca pełnego żądzy, jak również nieufności w swe siły. Resztę dnia spędził na kąpieli, wypił napój z odwaru trzciny Ceylońskiej i szacownych korzeni Tidoru i Ternaty[1], i czekał z niecierpliwością aż gwiazda Sheat ukaże się na widnokręgu.

Tymczasem, piękna Almona poszła odwiedzić drugiego kapłana. Ten zapewnił ją, że słońce, księżyc i wszystkie światła firmamentu są jedynie błędnymi ognikami w porównaniu do jej wdzięków. Poprosiła go o tę samą łaskę: zażądał tej samej ceny. Dała się przekonać: naznaczyła drugiemu kapłanowi schadzkę o wschodzie gwiazdy Algenib. Stamtąd udała się do trzeciego i czwartego kapłana, unosząc za każdym

  1. Wyspy niedaleko Filipin.