mną, szukając jedynie wedle podanego rysopisu. Na granicy Egiptu, ujrzeli kobietę tego samego wzrostu co ja, i, być może, bogatszą odemnie w uroki. Była zapłakana, zdawała się błąkać. Nie wątpili, iż mają przed sobą królowę Babilonu; zawiedli ją przed Moabdara. Omyłka ich rozgniewała gwałtownie króla; ale niebawem, przyjrzawszy się bliżej schwytanej kobiecie, uznał że jest bardzo ładna: pocieszył się. Nazywała się Missuf. Powiedziano mi później, że imię to znaczy po egipsku piękna kapryśnica. Była nią w istocie; ale kryło się w tem tyleż sztuki co kaprysu. Spodobała się Moabdarowi. Opanowała go do tego stopnia, iż kazała się ogłosić jego żoną. Wówczas, charakter jej objawił się w całej pełni; popuściła, bez żadnych względów, cugli wszystkim szaleństwom wyobraźni. Chciała zmusić naczelnika magów, starego i cierpiącego na pedogrę, aby tańczył przed nią; gdy mag odmówił, prześladowała go jak mogła. Wielkiemu koniuszemu kazała, aby przyrządził placek nadziewany konfiturą. Daremnie wielki koniuszy przedstawiał że nie jest cukiernikiem; trzeba mu było usłuchać, poczem wypędzono go, ponieważ placek był przypalony. Dała miejsce wielkiego koniuszego swemu karłowi, miejsce zaś kanclerza paziowi. W ten sposób rządziła Babilonem. Całe miasto wzdychało za mną. Król, który był niezłym człowiekiem aż do chwili w której zamierzył mnie otruć a ciebie udusić, pogrzebał wszystkie swoje cnoty w nieumiarkowanej miłości dla pięknej kapryśnicy. Zaszedł do świątyni w wielki dzień Świętego
Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.