czworoboczne, ani owalne, ani żadnej regularnej postaci; te małe ostre ziarna, jakiemi kula ta jest najeżona i które pokaleczyły mi nogi? (Miał na myśli góry.) A czy uważałeś kształt tego całego globu: jaki płaski na biegunach, jak niezdarnie kręci się dokoła słońca, w ten sposób iż klimat na biegunach z konieczności jest jałowy? Doprawdy, jeżeli myślę że tutaj nie mieszka nikt żywy, to dlatego iż zdaje mi się, że istoty obdarzone zdrowym rozsądkiem nie chciałyby tu mieszkać. — Cóż stąd! rzekł Mikromegas, bo też może ci, co tu mieszkają, nie odznaczają się zbytnią dozą zdrowego rozsądku. Ale, ostatecznie, można przypuszczać, że to wszystko nie istnieje nadaremno. Wszystko, powiadasz, wydaje ci się tu nieregularne, dlatego, że na Saturnie i na Jowiszu wszystko wyciągnięte jest pod sznurek. Ha! może dla tej właśnie przyczyny widzimy tutaj nieco zamięszania. Czy nie mówiłem ci, iż, w ciągu mych podróży, zawsze zauważyłem rozmaitość?“ Mieszkaniec Saturna znalazł argumenty przeciw wszystkim tym racyom. Dysputa ciągnęłaby się bez końca, gdyby, na szczęście, zapalając się w rozmowie, Mikromegas nie był zerwał nitki u swego dyamentowego naszyjnika. Dyamenty rozsypały się; były to ładne małe karaciki, dość nierówne, z których największe ważyły po czterysta funtów, namniejsze zaś pięćdziesiąt. Karzeł zebrał kilka z nich; spostrzegł, zbliżając je do oczu, iż, dzięki sposobowi oszlifowania, dyamenty te stanowią doskonałe mikroskopy. Ujął tedy taki mikroskop o stu sześćdziesięciu sto-
Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.