łem od Panglossa, jako niegdyś zdarzały się podobne wypadki: z takich krzyżowań (powiadał) powstały egipany, fauny, satyry; wielu znakomitych mędrców starożytności stwierdziło podobne fakta; ale brałem to wszystko za bajki. — Przekonał się pan teraz, odparł Kakambo, że to szczera prawda; widzisz, jak się na to zapatrują osoby, którym wychowanie nie zaszczepiło pewnych uprzedzeń. Ale obawiam się, aby te damy nie ściągnęły nam na głowę jakiego kłopotu“.
Te roztropne uwagi skłoniły Kandyda, iż opuścił łąkę i zagłębił się w las. Spożył, wraz z wiernym Kakambą, wieczerzę, poczem obaj, nakląwszy do syta inkwizytora, gubernatora i barona, usnęli na posłaniu z mchu. Obudziwszy się, uczuli że nie mogą się poruszać: a to iż, w ciągu nocy, Uszaki, mieszkańcy tej krainy, którym poszkodowane damy zdradziły obecność przybyszów, skrępowali ich łykiem z kory. Ujrzeli dokoła siebie z jakich pięćdziesięciu Uszaków, nagich, uzbrojonych w strzały, maczugi i siekiery z krzemienia; jedni rozpalali ogień pod ogromnym kotłem, inni gotowali rożen, a wszyscy krzyczeli: „Jezuita! Jezuita! pomścimy się i podjemy sobie smacznie; na rożen jezuitę! na rożen jezuitę!“
„Przepowiadałem, drogi panie, wykrzyknął smutnie Kakambo, że te dziewuchy spłatają nam jakiego figla“. Kandyd, spostrzegając kocioł i rożny, zawołał: „Z pewnością upieką nas, albo ugotują. Ach, coby rzekł mistrz Pangloss, gdyby widział jaką jest natura ludzka w pierwotnej czystości? Wszystko jest
Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.