120
i nie chcę nic nigdy zawdzięczać komu innemu niż tobie. Napisz do tego możnego człowieka, dopełń miary dobrodziejstw, dokończ co rozpoczęłaś, dokończ cudu miłosierdzia„. Saint-Yves czuła, że obowiązkiem jej jest spełnić wszystko czego wymaga ukochany: chciała pisać, ręka odmówiła jej posłuszeństwa. Trzy razy zaczynała list, trzy razy podarła; napisała wreszcie. Kochankowie opuścili mury więzienia, uściskawszy tkliwie starego męczennika łaski skutecznej.
Szczęśliwa i zrozpaczona Saint-Yves wiedziała gdzie zamieszkał jej brat; podążyła tam, kochanek jej zaś zajął mieszkanie w tym samym domu.
Ledwie się tam znaleźli, protektor pięknej Saint-Yves przesłał jej dekret uwalniający starego Gordona, a zarazem zażądał schadzki na dzień następny. Tak więc, za każdym uczciwym i szlachetnym czynem, własna niesława stanowiła jego cenę. Wstrętem przejmował ją ten obyczaj frymarczenia szczęściem i nieszczęściem ludzi. Oddała kochankowi dekret, i odmówiła schadzki dobroczyńcy, którego sam widok przyprawiłby ją o śmierć ze wstydu i bólu. Prostaczek zdobył się na to aby się rozstać z ukochaną, jedynie dlatego aby spieszyć uwolnić przyjaciela; pomknął doń. Dopełnił tego obowiązku, dumając nad osobliwszemi kolejami świata, i podziwiając energię i cnotę młodej dziewczyny, której dwóch nieszczęśliwców zawdzięczało więcej niż życie.