142
renty. „Płacisz tedy dwieście tysięcy państwu, rzekłem, dla podtrzymania korzystnej wojny którą toczymy: skoro ja, który mam ledwie sto dwadzieścia funtów, muszę z nich odddać połowę?
— Ja! rzekł, miałbym przyczyniać się do potrzeb państwa? Żartujesz, mój drogi. Odziedziczyłem majątek po wuju, który zarobił ośm milionów w Kadyksie i w Suracie; nie mam ani cala kwadratowego ziemi; cały mój majątek jest w kontraktach, w obligach. Nie jestem nic winien Państwu; ty, który jesteś właścicielem ziemskim, słusznie masz oddawać połowę swoich środków istnienia. Czy nie widzisz, że, gdyby minister zażądał odemnie jakiejś pomocy dla ojczyzny, byłby głupcem nie umiejącym rachować? wszystko bowiem pochodzi z ziemi; pieniądze i banknoty to są jedynie środki wymiany: zamiast kłaść w faraonie na kartę sto miar zboża, sto wołów, tysiąc baranów i dwieście worków owsa, rzucam rulon złota, przedstawiający wartość tych wsrętnych produktów. Gdyby, obłożywszy jedynym podatkiem te płody, zażądano jeszcze odemnie pieniędzy, czy nie widzisz, że toby były dwa grzyby w barszczu? że to znaczyłoby żądać dwa razy tej samej rzeczy? Mój wuj sprzedał, w Kadyksie, za dwa miliony twego zboża i za dwa miliony materyi sporządzonych z twojej wełny; zarobił więcej niż sto za sto na obu rzeczach. Pojmujesz dobrze, że ten zysk wyciągnął z ziemi już opodatkowanej: to co wuj kupił od ciebie za pół franka, to samo odprzedawał przeszło za pięćdziesiąt franków w Meksyku,