swarami; kiedy zaś Mahomet zajął Konstantynopol, mnichy o wiele energiczniej broniły wieczności światła Taboru, które widzieli w swoim pępku, niż miasta przed Turkami.
Jeden z uczonych rzucił uwagę, która mnie bardzo uderzyła: to iż te dwa wielkie państwa znikły, dzieła zaś Wergilego, Horacego, Owidyusza przetrwały.
Jednym skokiem, z wieku Augusta, znaleźliśmy się w wieku Ludwika XIV. Któraś dama spytała, czemu, mimo ogromnej powszechności dowcipu, nie powstają dziś wielkie dzieła.
P. Andrzej odparł, że dlatego iż wydał je wiek poprzedni. Była to myśl subtelna, a wszelako trafna; rozstrząśnięto ją. Następnie, dostało się mocno pewnemu Szkotowi, który pozwala sobie stanowić prawidła smaku i krytykuje najwspanialsze ustępy z Racina, nie umiejąc po francusku[1]. Jeszcze gorzej ober-
- ↑ Ów p. Home, wielki sędzia szkocki, uczy właściwego sposobu wyrażania się bohatera w tragedyi; oto niepospolity przykład jaki przytacza z tragedyi Henryk IV boskiego Szekspira. Boski Szekspir wprowadza milorda Falstafa, który, wziąwszy świeżo do niewoli kawalera Jana Coleville, przedstawia go królowi:
„Panie, oto on, oddaję ci go; błagam Waszą Dostojność, aby kazała wciągnąć ten fakt między inne zdarzenia dzisiejszego dnia, lub też, dalibóg, pomieszczę go w balladzie z moim portretem na czele: będzie tam Coleville, jak mi całuje stopy. Oto, co zrobię, panie, jeżeli nie uczynisz mojej sławy tak błyszczącą jak pozłacany miedziak; i wówczas ujrzysz, jak, na samym firmamencie chwały, zaćmiewam twój blask, niby księżyc zaciera