ryczał gwałtownie, i patrzał czule na Amazydę, jakby mówił: „Przyjdź mnie odwiedzić niekiedy na łące“. Wówczas, przemówił wąż i rzekł: „Księżniczko, radzę ci spełnić ślepo wszystko co panna Endor mówi“. Oślica też wtrąciła kilka słów, zgodnych ze zdaniem węża. Amazydzie było przykro, że wąż i oślica mówią tak płynnie, a piękny byk, ożywiony tak szlachetnemi i tkliwemi uczuciami, nie może ich wyrazić. „Ach, szepnęła, jakże często zdarza się to na dworze: wciąż się spotyka pięknych panów nie umiejących wyjąkać ani be ani me, podczas gdy chłystki rozprawiają jak z nut.
— Ten wąż, to nie jest chłystek, rzekł Mambres; źle go sądzisz, księżniczko: to może jedna z najszanowniejszych osób w świecie“.
Wieczór zapadał, księżniczka musiała spieszyć do domu, przyrzekłszy wrócić nazajutrz o tej samej porze. Damy pałacowe były zachwycone, ale nic nie rozumiały z całego zdarzenia. Mambres dumał. Księżniczka, przypominając sobie że wąż nazwał staruszkę „panną“, wywnioskowała stąd, dość lekko, że musi być dziewicą i uczuła niejaką zgryzotę że sama jest nią jeszcze; zgryzotę tę, wielce zresztą czcigodną, ukryła równie troskliwie jak imię swego kochanka.
Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.
227