Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
233

pleśniałby w najsromotniejszej ciemnocie. Czyniłem zawsze zadość, o ile tylko mogłem, damskiej ciekawości. Zarzucają mi, iż byłem tak uprzejmy jedynie dlatego, aby zrobić na złość Panu wszechrzeczy. Przysięgam, że mą najgorętszą chęcią byłoby uczynić pani przyjemność; ale staruszka musiała panią uprzedzić, że wyjawienie tego sekretu połączone jest dla pani z pewnem niebezpieczeństwem.
Księżniczka. Ach, to jeszcze zdwaja mą ciekawość.
Wąż. Poznaję w tem wszystkie moje piękne klientki.
Księżniczka. Jeżeli pan masz serce, jeżeli wszystkie istoty winne są sobie wzajemną pomoc, jeśli litujesz się nieszczęśliwej, nie odmawiaj mi pan.
Wąż. Rozczula mnie pani; muszę ci uczynić zadość, ale nie przerywaj mi.
Księżniczka. Przyrzekam.
Wąż. Był raz młody król, piękny jak malowanie, zakochany, kochany...
Księżniczka. Młody król! piękny jak malowanie, zakochany, kochany! w kim, przez kogo? co to za król? ile miał lat? co się z nim stało? gdzie jest? gdzie jego królestwo? jak się nazywa?
Wąż. I ot, przerywa mi pani, ledwie zdążyłem zacząć! Uważaj, księżniczko, jeżeli nie umiesz lepiej panować nad sobą, możesz to odpokutować.
Księżniczka. Och przepraszam: ta niewłaściwość już się nie powtórzy; mów dalej, proszę.
Wąż. Ten wielki król, najmilszy, najdzielniejszy z ludzi, zwycięski wszędzie gdzie błysła jego broń,