252
wygrał bitwę; bał się nadto przerazić piękną księżniczkę. Opowiedział jej natomiast przygody wielkiego Samsona, który zabił tysiąc Filistynów oślą szczęką, który związał razem trzysta lisów za ogony, i który wpadł w sieci dziewczyny mniej pięknej, mniej tkliwej i wiernej niż urocza Amazyda.
Opowiedział nieszczęśliwe amory Sichema i słodkiej Diny, liczącej sześć lat; i szczęśliwsze miłostki Booza i Ruth; i Judy ze swą synową Thamar, i Lota z dwiema córkami, które nie chciały aby świat się skończył, i Abrahama i Jakóba ze swemi służebnemi, i Rubena ze swą matką, i Dawida z Betsabe, i wielkiego króla Salomona, wreszcie wszystko co mogło rozprószyć boleść pięknej księżniczki.
„Wszystkie te baśnie nudzą mnie, odparła piękna Amazyda, której nie zbywało na rozumie i smaku. Zdadzą się w sam raz na to, aby je komentował Irlandczykom ów tuman Abbadie[1] albo też innym zakutym łbom ów bajarz d’Houteville[2]. Bajki, które można było opowiadać prababce prababki mojej babki, nie są już dla mnie, którą wychował mądry Mambres, i która czytałam Pojecie ludzkie egipskiego filozofa imieniem Locke oraz Matronę efezką[3]. Bajka winna być oparta na prawdzie, a nie wciąż podobna do sennych majaczeń. Nie powinno w niej być nic pospolitego ani niedorzecznego. Lubię zwłaszcza, aby, pod osłoną baśni, ukazywała wprawnym oczom ja-