zeń istotę, której nie można widzieć ani dotknąć. Powiedziano, że mieszka w naszem ciele nie zajmując w niem miejsca, że porusza naszymi organami nie dotykając ich. Czegóż nie powiedziano? wszystkie nasze rozprawy, o ile mi się zdaje, wspierały się na grze słów. Widzę iż roztropny Locke dobrze czuł, w jaki chaos wtrąciła rozum ludzki ta gra słów we wszystkich językach. Nie dał żadnego rozdziału o duszy w jedynej rozsądnej książce metafizycznej jaką kiedykolwiek napisano. A jeżeli, przypadkowo, wymawia to słowo niekiedy, oznacza ono u niego jedynie naszą inteligencyę.
„W istocie, każdy czuje, że ma inteligencyę, że przyjmuje pojęcia, że gromadzi je, rozbiera; ale nikt nie czuje w sobie drugiej istoty która jest źródłem jego ruchów, wrażeń i myśli. W gruncie rzeczy, niedorzecznością jest wymawiać słowa których się nie rozumie, i przypuszczać istoty, o których nie można mieć najmniejszego pojęcia.
Sidrac. Otośmy się tedy pogodzili co do rzeczy, która była przedmiotem tylu dysput przez tyle wieków.
Gudman. I podziwiam żeśmy się pogodzili.
Sidrac. Niema w tem nic dziwnego, szukamy prawdy z dobrą wiarą. Gdybyśmy zasiadali na ławkach Szkoły, argumentowalibyśby jak figury z Rabelego[1]. Gdybyśmy żyli w wiekach straszliwych ciemności, które tak długo spowijały Anglię, jeden z nas kazałby może spalić drugiego. Żyjemy w wieku rozumu, znajdujemy łatwo to, co nam się wydaje prawdą, nie lękamy się jej powiedzieć.
- ↑ Rabelais ścigał w swoich pismach nieubłaganym sarkazmem scholastyczny pedantyzm.