uczyć, przeglądał się wciąż w lustrze i pogardzał wszystkimi. W jakiś czas potem, list do p. margrabiego de la Jeannotière: był to rozkaz od ojca, aby syn przybył do Paryża. Jeannot wsiadł do kolaski, podając Colinowi rękę dosyć z pańska, z protekcjonalnym uśmiechem. Colin uczuł swą nicość, i rozpłakał się. Jeannot odjechał w całym blasku chwały.
Czytelników, którzy lubią dokładne wiadomości, należy pouczyć, iż p. Jeannot-ojciec zdobył szybko ogromny majątek na spekulacyach. Pytacie, w jaki sposób powstają te olbrzymie fortuny? Trzeba szczęścia. P. Jeannot był przystojnym mężczyzną, żona jego też była ładna i jeszcze świeża. Udali się do Paryża dla procesu który ich rujnował, kiedy los, który wywyższa i uniża ludzi wedle swego kaprysu, zetknął ich z żoną przedsiębiorcy szpitali wojskowych, bardzo zdolnego człowieka, który mógł się pochlubić, iż zabił więcej żołnierzy w rok, niż armaty zgładziły ich w lat dziesięć. Jeannot spodobał się pani, pani Jeannot spodobała się panu. Jeannot wszedł niebawem do interesu w charakterze wspólnika; wszedł także i w inne interesy. Z chwilą gdy człowiek raz znajdzie się w prądzie, trzeba mu tylko dać się unieść; robi się bez trudu olbrzymi majątek. Mizeracy, którzy, z brzegu, patrzą jak płyniesz pełnymi żaglami, otwierają zdumione oczy i nie wiedzą w jaki sposób zdołałeś się dobić; zazdroszczą ci na ślepo, i piszą na ciebie paszkwile, których nie czytasz. Wszystko to zdarzyło się panu Jeannot, który stał się niebawem panem de la Jeannotière, i który, kupiwszy po
Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
JEANOT I COLIN
39