Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.
43
JEANNOT I COLIN

chectwa, które sięga najbardziej zamierzchłych czasów, pośle po benedyktyna. Tak samo z wszystkiemi sztukami. Młody panicz tak szczęśliwie urodzony nie jest ani malarzem, ani muzykiem; ani architektem, ani rzeźbiarzem; ale daje kwitnąć wszystkim tym sztukom, wspomagając je swą hojnością. Lepiej, to pewna, jest popierać je niż wykonywać; wystarczy aby pan margrabia miał smak; rzeczą artystów jest pracować dla niego; bardzo też słusznie powiadają, że ludzie dobrze urodzeni (mam na myśli tych którzy są bardzo bogaci) umieją wszystko bez nauki, ponieważ, w istocie, uczą się w końcu sądzić o rzeczach które zamawiają i płacą“. Miły nieuk wtrącił się do rozmowy i rzekł: „Bardzo trafnie pani zauważyła; że ostatecznym celem człowieka jest powodzenie w towarzystwie. Otóż, powiedzcie szczerze, czy powodzenie to zdobywa się nauką? Czy przyszło komu do głowy, w wykwintnym świecie, mówić o geometryi? Czy bada kto kiedy dobrze wychowanego człowieka, jaka gwiazda wstaje dziś ze słońcem? Czy pyta kto, przy kolacyi, czy Klodjon Kędzierzawy przeszedł Ren?
— Oczywiście że nie! wykrzyknęła margrabina de la Jeannotiére, której wdzięki jej pozwalały się niekiedy stykać z wielkim światem; toteż syn mój nie powinien dławić swoich talentów całą tą rupieciarnią. Ale, ostatecznie, czegóż go będziemy uczyć? Dobrze jest bowiem, aby młody magnat umiał zabłysnąć w potrzebie, jak powiada margrabia mój mąż. Przypominam sobie, iż słyszałam z ust pe-