susem poprzez głowy towarzyszy i znalazł się tuż nawprost panienki. Skinął jej głową, nie będąc włożony w ceremoniał ukłonów. Fizyognomia jego oraz strój zwróciły uwagę przeora i jego siostry. Miał gołą głowę i gołe łydki, na nogach lekkie sandały, długie włosy zaplecione w warkocze; obcisły kaftan uwydatniał smukłą i gibką kibić; wyraz twarzy był dziarski i łagodny zarazem. W jednej ręce miał buteleczkę wódki Barbadyjskiej[1], w drugiej sakwę, a w niej kubek i parę wybornych sucharów. Mówił po francusku dość zrozumiale. Poczęstował wódką pannę de Kerkabon i przeora; napił się z nimi, dał im golnąć raz jeszcze, a wszystko z taką naturalnością i prostotą iż oboje byli zachwyceni. Ofiarowali mu swoje usługi, pytając kim jest i dokąd się udaje. Odparł iż sam nie wie, że jest z natury ciekawy, że chciał poprostu obejrzeć wybrzeża Francyi, i że, dokonawszy tego, wraca.
Przeor, wnosząc z akcentu że nie jest Anglikiem, pozwolił sobie zapytać młodzieńca z jakiego kraju pochodzi. „Jestem Huronem“[2], odparł.
Panna de Kerkabon, zdumiona i zachwycona uprzejmościami jakich doznała ze strony Hurona, zaprosiła go na wieczerzę. Nie dał się prosić dwa razy, zaczem, wszyscy troje ruszyli w stronę opactwa.
Pulchna i przysadzista panienka przyglądała się chłopcu małemi oczkami, i mówiła raz po raz do brata: „Co za płeć u tego chłopca: krew z mlekiem!… Cóż za piękna cera, jak na Hurona! — Tak, tak“, odpowiadał przeor. Zasypywała wędro-