Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

56

WOLTER

boki szacunek: odzywał się doń grzeczniej niż wprzódy, na czem Prostaczek się nie poznał.

Panna de Saint-Yves bardzo była ciekawa, jak się objawia miłość w kraju Huronów. „Pełniąc zacne uczynki, odparł, aby się przypodobać osobom pokrewnym duchem“. Wszyscy biesiadnicy przyklasnęli ze zdumieniem. Panna de Saint-Yves zapłoniła się, i była bardzo rada. Panna de Kerkabon zaczerwieniła się również, ale nie była tak rada; czuła się nieco dotknięta, że dworność nie była dla niej; ale była tak poczciwa z natury, iż sympatya jej dla Hurona nie osłabła. Spytała go, wielce łaskawie, ile miał kochanek w Huronii. „Tylko jedną, rzekł Prostaczek: była nią panna Abakaba, serdeczna przyjaciółka mojej drogiej karmicielki: trzcina nie jest prostsza, gronostaj bielszy, owieczki są mniej łagodne, orły mniej dumne, a jelenie nie tak lekkie, jak była Abakaba. Ścigała, jednego dnia, zające w okolicy, blizko pięćdziesiąt mil od naszego domostwa; pewien źle wychowany Algonkin[1], mieszkający o sto mil dalej, zabrał jej zająca; dowiedziałem się o tem, pobiegłem, powaliłem Algonkina ciosem maczugi, i przywiodłem go, ze spętanemi rękami i nogami, do stóp mej ukochanej. Krewni Abakaby chcieli go zjeść; ale ja nigdy nie smakowałem w takich biesiadach; wróciłem mu wolność, czem pozyskałem sobie jego przyjaźń. Abakaba była tak wzruszona moim postępkiem, iż przełożyła mnie nad wszystkich zalotników. Kochałaby mnie jeszcze, gdyby nie to że zjadł ją niedźwiedź. Skarałem niedźwie-

  1. Algonkinowie, mieszkańcy północnej Kanady.