Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
57
PROSTACZEK

dzia; długo nosiłem jego skórę; ale to mnie nie pocieszyło“.
Słysząc to, panna de Saint-Yves uczuła tajemną przyjemność iż Prostaczek miał tylko jedną kochankę i że Abakaby niema już na świecie; ale nie zdawała sobie sprawy z przyczyn swego zadowolenia. Cały stół patrzył na Prostaczka; chwalono go wielce, iż nie pozwolił towarzyszom zjeść Algonkina.
Okrutny delegat, który nie mógł powściągnąć swego szału pytań, zagadnął wreszcie Hurona o to jaką religię wyznaje: anglikańską, gallikańską czy hugonocką. „Moją, odparł, tak jak wy swoją. — Och! och! wykrzyknęła dobra Kerkabońcia, ci niegodziwi Anglicy nie pomyśleli nawet o tem aby go ochrzcić! — Bożeż ty mój! mówiła panna de Saint-Yves, jak to być może aby Huroni nie byli katolikami? czy wielebni ojcowie jezuici nie nawrócili ich wszystkich?“ — Prostaczek upewnił, iż, w jego ojczyźnie, nie nawraca się nikogo; że nigdy prawdziwy Huron nie zmienił przekonań, i że nawet niema w ich języku wyrazu któryby oznaczał niestałość. Te ostatnie słowa nadzwyczaj spodobały się pannie de Saint-Yves.
„Ochrzcimy go! ochrzcimy go! mówiła Kerkabońcia do przeora. Tobie, bracie, przypadnie ten zaszczyt; ja chcę koniecznie być chrzestną matką, X. de Saint-Yves będzie go trzymał do chrztu: wspaniała ceremonia! W całej Dolnobretanii będą mówić o tem; cóż to za honor dla nas“. Cała kompania zawtórowała gospodyni; biesiadnicy krzyczeli: „Ochrzcimy go!“ Prostaczek odparł, iż w Anglii po-