Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.
68
PROSTACZEK

tłuc, zaledwie że czuł cośkolwiek, co zaś wyryto wewnątrz, nie zacierało się nigdy. Nigdy niczego nie zapomniał. Inteligencyę miał żywą i jasną; ponieważ dzieciństwa jego nie przeładowano niepotrzebnemi bredniami, któremi dławią je u nas, pojęcia wchodziły w jego głowę nie zaćmione niczem. Przeor postanowił wreszcie dać mu do czytania Nowy Testament. Prostaczek wchłonął go z wielką przyjemnością; ponieważ jednak nie wiedział gdzie i kiedy zdarzyły się wszystkie te przygody, nie wątpił iż teatrem wypadków była Dolna Bretania i przysiągł że obetnie nos Kajfaszowi i Piłatowi, o ile spotka kiedy tych hultajów.
Stryjaszek, uradowany temi dobremi skłonnościami, oświecił go w krótkim przeciągu czasu; pochwalił jego zapał, ale pouczył go iż zapał ten jest zbyteczny, ile że ludzie ci pomarli jakieś tysiąc sześćset dziewięćdziesiąt lat temu. Niebawem, Prostaczek nauczył się prawie całej książki na pamięć. Zadawał czasami pytania, które stawiały przeora w wielkim kłopocie. Często zniewolony był radzić się księdza de Saint-Yves, który, nie wiedząc co odpowiedzieć, sprowadził dolnobretońskiego jezuitę iżby dokończył nawrócenia Hurona.
Wreszcie, łaska podziałała: Prostaczek przyrzekł zostać chrześcijaninem. Nie wątpił, iż trzeba mu będzie zacząć od poddania się obrzezaniu. „Nie widzę bowiem, mówił, w książce, którą mi dano do czytania, ani jednej osobistości aby nie była obrzezana: oczywistem jest tedy, że muszę uczynić ofiarę