66
wypytywał wszystkich przechodniów ze zwykłą powagą. Panna de Kerkabon płakała; panna de Sainte-Yves nie płakała, ale wydawała głębokie westchnienia, świadczące o jej upodobaniu w sakramentach. Przechadzały się smutno wśród wierzb i trzcin okalających pobliską rzekę, kiedy ujrzały, w pośrodku rzeki, dużą postać dość białą, z rękami skrzyżowanemi na piersiach. Wydały głośny krzyk i odwróciły się. Ale, niebawem, ciekawość przemogła wszelkie inne względy; obie panienki wślizgnęły się nieznacznie między trzciny, i, upewniwszy się że ich nikt nie widzi, starały się zobaczyć co to takiego.
W tej chwili nadbiegli przeor i proboszcz: spytali Prostaczka co tu robi. „Do paralusza, panowie, czekam na chrzest: od godziny tkwię już w wodzie po szyję. To się nie godzi, doprawdy, dać mi marznąć w ten sposób.
— Drogi bratanku, rzekł czule przeor, niema zwyczaju chrzcić w Dolnej Bretanii w ten sposób. Ubierz się i chodź z nami. Słysząc to, panna de Saint-Yves szepnęła do towarzyszki: „Myśli pani, że on zaraz się ubierze?“
Ale Huron rzekł: „Tym razem, nie wmówicie we mnie tak łatwo jak kiedyś. Pilnie studyowałem od owego czasu, i jestem zupełnie pewny, że chrzci się tak a nie inaczej. Eunucha królowej Kandacyi ochrzczono w strumieniu; niech mi pan pokaże, pro-