Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

kiegoś pana, który mieszka nad morzem śródziemnem, o czterysta mil stąd, i którego języka nie rozumiem! To, doprawdy, zanadto pocieszne. Idę natychmiast do X. de Saint-Yves, który mieszka o milę stąd, i ręczę wam że, do jutra, zaślubię mą ukochaną“.
W tej chwili wszedł delegat, który, wedle zwyczaju, spytał go dokąd spieszy. „Idę się żenić“, rzekł Prostaczek wybiegając pędem, i, po upływie kwadransa, znalazł się u swej pięknej i drogiej Bretonki, która spała jeszcze. „Och, bracie, rzekła panna de Kerkabon do przeora, nigdy nie zrobisz poddyakona z tego chłopca!“
Delegat był bardzo nierad z tej wyprawy; pragnął bowiem aby syn jego zaślubił pannę de Saint-Yves; syn ten był jeszcze głupszy i nieznośniejszy od ojca.


VI. Prostaczek pędzi do ukochanej i wpada w szał.

Ledwie przybywszy, natychmiast Prostaczek spytał starej służącej gdzie znajduje się pokój ukochanej, pchnął silnie wątłe drzwi i rzucił się ku łóżku. Panna de Saint-Yves, nagle zbudzona ze snu, krzyknęła: „Jakto, to ty! Och! och! to ty! Co pan robi?“ Odpowiedział: „Zaślubiam cię“. I, w istocie, byłby ją zaślubił, gdyby się nie broniła z całą energią dobrze wychowanej osoby.
Prostaczek nie lubił aby zeń żartowano, wszystko to wydało mu się bardzo nie na miejscu. „Inaczej poczynała sobie ze mną panna Abakaba, moja pierwsza kochanka. Jesteś nieuczciwa; przyrzekłaś mnie