po nagrodę swoich zasług; pogadam z owym imć Louvois: mówiono mi, że to on prowadzi wojny ze swego gabinetu. Zobaczę króla, powiem mu całą prawdę: niepodobna nie poddać się tej prawdzie, kiedy się ją czuje. Wrócę niebawem, aby zaślubić pannę de Saint-Yves, i proszę was na wesele“.
Poczciwi ludzie pomyśleli, że to jakiś wielki pan, podróżujący incognito; niektórzy zaś wzięli go za błazna królewskiego.
Był tam przy stole przebrany jezuita, pełniący funkcyę szpiega na rzecz wielebnego O. La Chaise. Zdawał mu sprawę ze wszystkiego, ów zaś dzielił się wiadomościami z imć p. Louvois. Szpieg sporządził raport: Prostaczek i list przybyli prawie równocześnie do Wersalu.
Prostaczek zajeżdża w nocniku[1] w dziedziniec kuchenny. Pyta jakichś ciurów, o której można widzieć króla. Ciury śmieją mu się w nos, zupełnie tak samo jak ów admirał. Potraktował ich tak samo, wygrzmocił ich; porwali się nań z pięściami i scena byłaby się zakończyła krwawo, gdyby nie pewien gwardzista, szlachcic bretoński, który się zjawił i rozpędził kanalię. „Panie, rzekł przybysz, wydajesz mi
- ↑ Popularna nazwa wekihułu między Paryżem a Wersalem. (Przyp. Woltera.)