Uſpokoiwſzy nieco żal w ſobie, naypierwſza myśl moia była ukryć w ziemi złoto i drogie kamienie, kilka tylko bryłek biorąc do kieſzeni. Zachowawſzy ſkarby i Balon móy, z żywnością udałem ſię w tę ſtronę, gdzie mi ſię zdawało iakobym ſłyſzał łoſkot koni i wozów. W ſamey rzeczy wſzedłſzy na wzgorek obaczyłem wielki gościniec i pełno wozów tam, i nazad idących. Przyſtępuiąc bliżey, ośmieliłem ſię ſpytać iak ſię ten Kray nazywał? a gdy mię nikt nie zrozumiał, udałem ſię daley w tę ſtronę gdzie ſię ſchodziły drogi maiąc przez cały czaſ oczy tam w lepione, gdziem ſkarby moie zachował.
Mimo roztargnienia, w którym zoſtawałem, myśląc o moim ſtanie, dziwiłem ſię pogladaiąc częścią na pola, które miały urodzaie bardzo mizerne, częścią na lud mieſzkaiący w nikczemnych chatach, którego poſtać wybladła oznaczała nędzę, a powierzchowność ſama okazywała niewolą, i zgłupiały umyſł.
Strona:Woyciech Zdarzyński życie i przypadki swoie opisuiący.djvu/160
Ta strona została przepisana.