z zebrań piszący te słowa miał następne przemówienie, które tu bez zmiany powtarza:
„Niedawno jeden z młodych pisarzów powiedział: ginie poezya. Gdybyśmy za poezyę mieli wszystko, co jest ujęte w formę wierszową, to śmiało możnaby temu zdaniu kłam zadać, gdyż wszystkie pisma peryodyczne taką masę mieszczą rymówek, że na poważniejsze rozprawy braknie, zdaje się, miejsca. Skalą jednak naszego sądu być powinna, jak naturalna, nie ilość, lecz jakość utworów. Otóż przejrzawszy pilnie takie wiersze i wierszydła nie będzie podobno zbyt dalekiem od prawdy owo powiedzenie. Mdłość i bezbarwność; powszedniość tematów i ich zużycie, — to są ogólne cechy mniej więcej wszystkich utworów poetycznych. Rzadko się nawet kto zdobędzie na poemat szerszego zakroju; zwykle nam dają liryczne piosenki w takim naprzykład rodzaju:
Laurów nie pragnę, o wieniec dębowy
W mojej modlitwie nie błagam niebiosów;
Niech ozdabiają inne droższe głowy;
Jeden wianuszek jam przyjąć gotowy,
Z polnego chabru i pszenicznych kłosów
A przeplatany drobnym liściem wrzosów,
Bo gdybym włożył na głowę rozgrzaną
Taki wianuszek, to śniłbym różowo,
Śniłbym, że jestem w lesie bardzo rano;
Widzę tam w górze kulę niebios szklaną