Kto w głosy jej się tajemnicze wsłucha,
Ten dozna już-to grozy, już zachwytów,
Nieznanych tym, co w prochu zasklepieni,
Dla których byt — to puszcza światów głucha,
A oni sami — poczet marnych cieni.
Rojenia młodych lat, natchnienia błyski,
Ofiarność, wiara wrząca, czar miłości:
Czyż nie jest-to świat wrażeń niebios blizki,
Słoneczny, wiosną tchnący raj ludzkości?...
Czy nad wspaniałe gwiazd i tęcz widoki,
Lub zorzy biegunowej ogniotryski
Nie wyższy umysł twórczy i głęboki?...
A oneż wulkaniczne serc otchłanie,
Gdzie wiecznie płonie brudnych żądz pochodnia,
Gdzie lęgnie się występek, zdrada, zbrodnia —
Czy może iść co z niemi w porównanie
W ohydzie okropności?!... krwią i łzami,
Jak lawą, broczą one ludów dzieje;
Podziemny grzmot ich postrach w ciżbach sieje;
Żałoba, rozpacz idą ich śladami,
A potem cisza spustoszenia głucha...
O, straszne, straszne są przepaście Ducha!
Gdyby poeta na tym obrazie, przedstawiającym dwoistość objawów ducha w ich najwybitniejszych wyrazach, był poprzestał, wiersz jego pełen siły słowa i trafnych porównań, zadowolniłby w zupełności estetyczne jak i logiczne poczucie. Ale Sowiński, lubiący antytezy, zapragnął przeciwstawić tej dziedzinie ducha marność materyi — i zepsuł piękny utwór, gdyż przeciwstawienie to nie może znaleźć potwierdzenia rozumu. „Świat materyi bezwiedny“ ni-