knie i przepada w każdej chwili, to prawda, lecz w szczegółach tylko, nie w ogóle swoim — zupełnie tak samo jak i świat ducha, który bez tej materyi nie znałby ani rojenia młodych lat, ani błysków natchnienia, ani czaru miłości, ani — z drugiej strony — owych dziejów broczonych krwią i łzami jak lawą. Poeta jako spirytualista zapomniał o tym ścisłym związku, jaki łączy ducha z ciałem i wyobrażał sobie idealnie, lubo w kształtach zmysłowych, bezwarunkowe panowanie ducha oddzielonego od materyi; ale czytelnik nie może popełnić takiej abstrakcyi, nie może lekceważyć tej materyi, bez której duch na ziemi objawićby się nie mógł. Gdyby Sowiński mówił tylko o objawach ducha poza-ziemskich, to nawet nie zgadzając się z nim co do samego pojęcia, moglibyśmy przynajmniej zrozumieć jego przeciwstawienie materyi duchowi, ponieważ jednak w całym wierszu czytamy tylko o stosunkach czysto-ziemskich, musimy przeciwstawienie to uważać za brak należytego rozmysłu w poecie rządzącym się chwilowymi wybuchami.
Równie potężnemi słowy przedstawił Sowiński Widmo Ruiny, uosobione w trzech postaciach: nędzarza-łupiezcy, bachantki oraz „miałkiej, bezdusznej, pozornej“ nauki. Pomijając nietrafność zestawienia tych trzech uosobień, w których dwa pierwsze są postaciami ludzkiemi, a trzecie — abstrakcyą bez ciała, gdy analogicznie
Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/045
Ta strona została skorygowana.