panował i zawładnął przekonaniami tłumów całych. — Tak sobie wyobrażając i tak przedstawiając stosunki świata dzisiejszego, poeta nie ma dosyć słów najsroższego oburzenia, a w namiętnem piętnowaniu wszystkiego, co wiek obecny wydał, traci miarę, traci świadomość swego stanowiska względem tego świata i — jakby jedyny mędrzec wśród powszechnej ciemnoty i zepsucia — twierdzi urągliwie, że nasz „mądry wiek“ zostawi po sobie „stos węgli, martwych ksiąg — i kłamstwa nowy krój i wielki grób w ostygłem potomności łonie“.
Ryczałtowe to potępienie wieku i postawienie siebie samego w roli mędrca wyrokującego o głupstwie nie jest wszelako objawem zarozumiałości poety; w innym bowiem utworze p. t. Płacz senny szczerze się spowiada ze słabości swych, wyznając, że rozkładowe pierwiastki czasu podziałały i na niego. We śnie zjawia mu się najsędziwszy z poufałych ojca jego przyjaciół, a dla niego od kolebki samej najtkliwszy opiekun, i powiada mu jedno słowo: „pamiętasz?“ Wtedy-to łzy, których już nie miał na opłakanie innych nieszczęść i strat, bryznęły poecie z oczu, a on odrzekł staremu przyjacielowi z jękiem:
„Ach! pomnę...
Byłem niegdyś dzieckiem wielkich nadziei —
Wszystkie znikły w strasznej życia zawiei...