stoty i bezpośredniości wrażeń. Oto jedna z najmniej pod tym względem kunsztownych, a jednak od prawdziwego liryzmu jakże daleka! Ma ona napis: Z rana:
Niebo się z ziemią zaręcza
Deszczem spłakaną,
Iskrząca wiąże ich tęcza
W majowe rano.
I srebrny pierścień miesiąca
Za złotą obrączkę słońca
Już pomieniano.
I niby róż białych krocie
Chmurki nad niemi w przelocie
Wiankiem zwieszono
I gwiazd przetwarto podwoje;
Więc państwo młodzi oboje
Rumieńcem płoną.
A góry w niemej rozmowie
Niby milczący świadkowie
W swych śniegów bieli
Stoją u dolin kobierca.
Bo nawet z niebios anieli
Czemuby świadczyć nie mieli
Tej zgodzie serca?...
I tutaj więc okazuje się, że Felicyan nie oddając się bezpośrednio wrażeniom, odbieranym od zjawisk i przedmiotów natury, pracuje przedewszystkiem myślą, artystycznie nastrojoną, ażeby utworzyć jakiś obraz niezwykły, ażeby