pomiędzy niemi gorsze i lepsze. Do najznakomitszych policzyłbym: Danae, Hero i Leander, Terminus — w tonie satyrycznym, La ci darem la mano — w tonie prawdziwie humorystycznym, w którym tkliwość i serdeczność łagodnie się łączą z ironią.
Opowiedziawszy zabawnie o owym deszczu złotym, którym Jowisz obsypał ukochaną Danaę, przedstawia poeta troskę Junony o niewiernego męża, która wysyła Irydę (tęczę) do Danay, ażeby jej oddała natychmiast albo złoto albo męża:
Chętnie — odpowie zmoknięte nicpotem, —
Lecz cóż, gdy niema sposobu:
Nie wiem już, który bogiem, który złotem,
Więc muszę zatrzymać obu...
Leander grzmoci pięściami fale, chcąc do czekającej nań Herony dopłynąć; klnie bałwany, klnie delfiny i rekiny; nic to nie pomaga, czuje coraz większe osłabienie; już mu się do „gęby“ nalewa woda słona i gorzka. Hero tymczasem, przystroiwszy się, z niecierpliwością czeka na kochanka; wyjść na dwór nie chce, bo słota i wicher, który może jej przemoczyć świeżą sukienkę; z nudów zaczyna podejrzewać Leandra, że zamiast płynąć do niej co prędzej, gdzieś się zabawia po drodze. Przypatruje się sobie raz jeszcze w zwierciedle i nabywa przekonania, że