kawe perypetye, rozsnuwa Aspis całe równianki rozmyślań po większej części sarkastycznych, w których sława, poezya, miłość i inne sprawy rozumu i serca następują po sobie jak barwne szkiełka kalejdoskopu. Wzruszyć autor nigdzie nie usiłował, starał się być dotkliwym, choć i to rzadko mu się udawało. Oto np. strzały wymierzone do pewnej garstki spółkolegów w uniwersytecie:
Wszechnico! tobie także częśćby się dostała
Z tych słodyczy; bo długi, bardzo długi
Mam ja z tobą rachunek, i nigdy nie pała
Serce kochanka taką miłością gorącą
Ku swojej ulubionej, jaką k’tobie moje.
Kocham twą młodzież mądrą, filozofującą,
Twych wielkich filantropów i te dzieci twoje,
Olbrzymy krasomówstwa. — Są wszak i tu ptaszki
Warte prętów brzozowych — tym ja moje pienie
Rzucam dla strawy teraz, dla pustej igraszki
Młodych ptasich języków lub... psich (przez skrócenie)...
Que voilà mój świecie! — oddawać ci trzeba,
Jakeś sobie zasługą i czynem zarobił.
Kocham cię, obaj kiedyś pójdziemy do nieba,
Obu nas jeden wieniec wszak męczeństwa zdobił.
Kocham cię, jak jednostka kocha zero swoje,
Co stoi z prawej strony jej wielkiej wielkości;
Jest z nas dziesięć: ja ruszę się z miejsca, gdzie stoję —
Tyś zerem, gdy ja zawsze jednostką w całości...
Que voilà, mój świecie!...
Salvater pozostał fragmentem; dalszych części poematu autor do tej pory nie ogłosił.