To święty płomień z niebieskich przedsieni
Tchem ducha, drzewem wiedzy podsycany,
Któremu ciasne... tego świata ściany,
Gdy go Bóg w pożar miłości zamiemi!
Sztukę — mnie biorąc za piastunkę sobie
Miłością, którą daje tylko ona,
Przygarnij razem świat cały w ramiona,
Miłość i wiedzę równo uczcij obie.
Duch poety darmo szuka wśród ludzi brata dla siebie — i tu się przypominają mimowoli sarkazmy Salvatera.
Ba! ja wam powiem jeszcze z pod kamieni,
Żeście wy sami nie wszyscy zrodzeni
Ludźmi... choć ciało bliźnięctwem was mami.
Mimo to, pomny na przestrogi Sztuki, kocha swych spółbliźnich, choć ciałem tylko są do niego podobni. Zjawiły mu się prócz tego inne „blaski prawdy“, ale o nich mówić nie chce, boby go ludzie „ukrzyżowali“. Tylko powiada, że piekła niema:
Bo Bóg sam tylko rząd nad światem trzyma
I co jest tutaj, on chce sam, by było...
Po tym poemacie, który w stosunku do Salvatera przedstawia pod względem psychologicznym i etycznym postęp o tyle, że zamiast nienawiści i drwin, zamiast sarkazmu i cynizmu, wprowadza zasadę miłości i harmonii, nastąpiły w r. 1871 dwa „momenty dramatyczne“: Zazdrość