Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/087

Ta strona została skorygowana.

Następnie zrywa się, chce odejść, a gdy Belcolora wybaduje o przyczynę niezrozumiałych dla siebie i słów i giestów, zmienia ton na miłosne gruchanie:

Nic mi nie jest, jam kłamał... Lekko mi i błogo
Przy tobie! Z oczu twoich, jakby z gwiazd, prawdziwa
Błyska światłość na duszę moją i... nie mogą
Żadne raje dorównać mej rozkoszy!
Jabym się zaprzeć Boga samego odważył
U nóg twoich i tobie powiedziałbym jednej,
Jednej na całym świecie, żeś mi dała życie
I... duszę.

Znaglony natarczywemi pytaniami kochanki, oświadcza, że ojciec jej ma być zabity, ale nie chce powiedzieć za co:

.......O, droga moja,
Daj usta twoje! daj je, moja Belcoloro!
Patrz na mnie! Patrz mi w oczy i nie pytaj więcej
O nic mnie... bo i prośby skutku nie odbiorą.

Nakoniec decyduje się z nią uciekać, nie spełniwszy postanowionego morderstwa; siadają w łódkę, za niemi słychać strzał pistoletowy.
Myśl zasadnicza — że miłość wszystko przełamie — nie nowa, lecz zawsze interesująca. Bolesne kolizye wysoko natężonych uczuć: obowiązku, obawy i miłości, skreślone zostały bez szczególnego artyzmu, barwami i słowami dobrze w poezyi znanemi.