sonetów, z życia zewnętrznego lub wewnętrznego wziętymi, udowadnia albo wpływ Opatrzności na losy ludzi, albo samo istnienie Stwórcy wszech rzeczy. Między innymi przedstawia także myśliciela, pogrążonego w wątpliwościach:
„Gdzieś ty, Boże? tak długo szukam Cię daremnie!
Przejrzałem ludzkie serca i wiedzy otchłanie,
A nigdzie niema Ciebie! nie widzę Cię, Panie!
Noc dokoła, mrok wszędzie! nade mną i we mnie!
„Czasem duch jakiś dobry szepnie mi tajemnie:
Klęknij! módl się! — toż klękam... i tak, na kolanie,
Czekając na mej dawnej Wiary zmartwychwstanie,
Proszę Cię, byś rozjaśnił mojej duszy ciemnie...
„Napróżno! — Ot, dziś wspiąłem się już na te góry
I patrzę z nich w dal światów... W chmurze gwiazd tam może
Tyś się ukrył, toż zaraz ja dostrzegę Ciebie...
Lecz niema cię!“ — W tej chwili strzelił blask z za chmury,
Sceptyk spojrzał... Jutrzenka igrała po niebie...
Patrzał — — wreszcie zawołał: „Jesteś, jesteś, Boże!“
Nie tak łatwo daje się przekonać o istnieniu i rządach Opatrzności na ziemi w innym utworze, w Niebieskiej sonacie. Poeta unosi się coraz wyżej w sfery niebiańskie; za każdym wzlotem dochodzi uszu jego strofa chórów anielskich, wielbiących Boga: