Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

Bladych dziewic wiotkie żale
Stroić w świeżej krwi korale
I Filonów dniowe troski
W harmonijne przelać zgłoski,
Jak w motyli rój skrzydlaty;
Nogą oprzeć się na grobie
I uwielbić ludzkość w sobie
I uwielbić się w ludzkości
I każdemu, co dziś żywy,
Oddać pokłon sprawiedliwy,
A spróchniałe uczcić kości.

Poeta z gryzącą ironią odzywa się o tem ich usposobieniu, którem ziemię mają „rozserdecznić“ i każe „roztkliwionym“ pójść w ich ślady, by „w harmonijnym westchnień szmerze z aniołami wejść w przymierze i zwiastować przebaczenie“. Temu elizejskiemu ubłogosławieniu, w którem wygodna drzemka dla ducha była zapewniona, w którem mdła i mdląca potrawka z rozdrobnionych na atomy uczuć miała stać się karmią dla serc, przeciwstawia poeta robotę „ciemnej piekieł kuźni“, która, wtórząc znanemu z biblii głosowi Ezechiela, powołującego kości spróchniałe do życia nowego, a „urągając się niebiosom“, wzywa umarłych z grobów, każe im wyrzucić z siebie „starą zgniłą krew“, zwalić „gliniane bogi“, podnieść „w niebo wściekłą pięść“, „rozpalać gniewu burze“, nie zaś „dziękczynne hymny głosić“, „oszczekać sąd“ nad zgasłymi i nie dać duchom spokoju.