Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

się wychorować“, a gospodarz mówi: „poczekaj — jeszcze i ty zachorujesz“. A ja mówię: „ktoby mi kazał chorować“. A patrzę, na drugi dzień córka gospodyni zaczyna chorować, duża była. Potym znowu na drugi dzień zachorował gospodarz sam, znowuż taki duży chłopak, co u nich był na służbie, też zachorował. Ale już niema komu co ugotować. I wtedy gospodyni mówi mi, żebym poszedł do drugiej gospodyni żeby przyszła co ugotować nam. Ona przyszła, ugotowała i dała mnie trochę i dla nich, a sama poszła, a ja potym krowy wygnałem na łąkę i nic. Znów przygnałem, dobrze, najadłem się trochę i na drugi dzień znów wyganiam krowy, ale przygnałem na obiad i znowu zagnałem na łąkę; i tam blizko był groch gospodarza. Najadłem się tego grochu, ale w głowie kołować się zaczyna. I mówię:, „co ja będę siedział. Kołuje mi się w głowie“ i przygnałem krowy, A gospodarz mię pyta: „co tak prędko przygnałeś krowy?“ — Ja mówię: „głowa mię boli i przygnałem“. Jak przygnałem te krowy — to gospodarz mówi: „zagrzej sobie kawy, ukraj chleba i sobie zjedz, może ci przestanie bolić“. Ukrajałem chleba, ugrzałem sobie kawy i położyłem się spać. Wstaję rano, patrzę, a ja wcale wstać nie mogę, chlaps na ziemię i leżę. — Gospodarz mówi: „może będziesz mógł wstać?“, a ja jak rozchorowałem się we czwartek, to wstałem aż w sobotę. Ale wstałem, znów się położyłem, a gospodarz mówi: „to już się połóż, jak nie możesz“. Ale krowom niema kto dać żryć, krowy beczą, wszystko chce żryć. No to przez ścianę gospodyni zawołała drugą gospodynię i ona ugotowała jeść i krowy wygnała trochę na łąkę.
Mówiłem o chorobie naszej na hiszpankę. Już popasła trochę i przygnała krowy i potym byli do samego rana, ale niema kto ich wydoić. Gospodarz mówi: „No wstań, może będziesz mógł ich wydoić?“ I ja wstaję, co, nie mogę nic zrobić,