Bo jak wtenczas tak brali do wojska i my mieszkali w Warszawie i zabrali mojego tatusia i mojej mamie było przykro i my pojechaliśmy, mama, brat mój, siostra i ja na wieś. I my pojechaliśmy do jednej znajomej i przeszło dwa dni tak i później ta kobieta, co my u niej mieszkaliśmy, to wszystko nam kradła i prawie jak moja mama poszła szukać jakiej pracy, a ja poszłem na ulicę i aby została siostra moja, to widziała jak ona ukradła dwie koszulki, to byłyby dobre dla mnie. I później mama moja przyszła i przyniosła 4 jajka. A ona zabrała jeszcze i te rzeczy, które mojej mamie potrzebne. Moja mama upiekła taki ogromny placek i dała mojemu bratu. Mój brat aby zjadł kawałeczek tylko i więcej nie zjadł. I później jak moja mama zostawiła resztę, to mnie dała kawałek, mojej siostrze i podzieliła nas. I później pobyliśmy na tej wsi i później wypuszczały się wojska i mój tata przyjechał. I miał trochę pieniędzy, to kupił kartofli, słoniny i to co było potrzebne, i tam w domu został taki mały garnczek — jak ten kałamarz, włożył to wszystko i ugotował sobie. A później my przyjechaliśmy, a mój tata wyszedł na tę stację, co jest w Warszawie, żeby pomóc mojej mamie zabrać rzeczy i później jak mój tata pomógł, to później tata mój i mama wszystko zanieśli do domu,
Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
Opowiada Stasiek P.