jabłka i do mnie przerzucali. A ja chowałem za pazuchę, do czapki, do kieszeni. I później oni zleźli i się temi jabłkami podzieliliśmy. On dostał trochę, ja dostałem i insi chłopcy. Jedni zjadali tamuj, na tym polu, a ja zaniosłem do domu, wybrałem zgniłe i poleciałem na te pole, do tych chłopców i zrobiliśmy od siebie duże odstępy i zaczęliśmy się ciskać temi zgniłemi jabłkami. Mię jeden chłopiec uderzył zgniłym jabłkiem w twarz. Aż te jabłko się tak rozleciało. Łzy mi poszły i znów zaczęliśmy się bić. Ja do niego podskoczyłem i tego samego chłopaka uderzyłem w oko. I on się popłakał, a ja powiedziałem: wet-za-wet, czapka za kapelusz. — Tyś mię uderzył, a ja ci oddałem. I potym pogodziliśmy się i się biliśmy znowu jabłkami. I już jak skończyła się zabawa, przyszłem do domu i już mama ugotowała jabłka. A ja miałem tutaj na twarzy taki znak i mama się spytała, od czego ja to mam. A ja powiedziałem, że się biłem jabłkami i mama powiedziała, żebym już tam nigdy nie chodził na jabłka, i żebym nie kradł cudzej własności.
A ja powiedziałem, że ja wcale nie kradłem, tylko stałem na tym polu, a chłopcy drudzy mi jabłka ciskali. I mama powiedziała: „to trzeba im było powiedzieć, żeby oni też nie brali jabłka cudze“. Zjadłem te jabłka gotowane, co przyniosłem i poszłem latać na podwórze. I potym tata przyszedł z fabryki i mama ugotowała kolację, zjedliśmy i przyszedł mój brat z roboty — i go głowa bolała, kolki go kłuły i się położył. Na drugi dzień zachorował i leżał w łóżku w domu tydzień i tata odwiózł go do szpitala. I doktór powiedział, że się podźwigał i mu się może przywiąże suchoty. I tak się stało, że dostał mój brat suchotów. W szpitalu leżał 4 dni i umarł. Potym mój tata obstalował trumnę, kupił ubranie, trochę dał swojego, ale mój brat był większy od mego tatusia i tęższy. Spodnie pasowały na mego brata. I mój tata i tamten posługacz w szpitalu wło-
Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.