żyli do trumny i położyli trumnę do kaplicy na katafal. I leżał jeden dzień, i w niedzielę tata pochował go. Poszliśmy piechtą do samego Brudna. Mię nogi boleli, aż zaczęłem płakać. I mój tata mie posadził na karawan, na ostatni schodek; jak mnie już nie boleli nogi, zeszłem z karawanu i dalej szłem. Potym pochowali mego brata i nazad powrócili do domu. Potym się wszyscy zebrali znajomi i w mieszkaniu jedli, pili, a mój tata rękę położył na głowie i nic nie mówił. I mama tak samo.
A ja usiadłem na taburecie, i gramofon był i ja grałem. I mie prosili, żebym grał co wesołego, a ja nie grałem, tylko grałem żałobne. I dawali mi po złotówce, po kopiejce, że ja sobie uskładałem rubel. Na drugi dzień tata poszedł do roboty, przyniósł wypłatę i mie dołożył i na drugi dzień poszedł tata na plac i mie kupił nowe ubranie. Przyszłem do domu, pokazałem mamie, i spodnie byli dla mnie za długie. I mama wzięła mie skróciła. I miałem na niedzielę.
Potym tata poszedł do roboty, i przychodzi kartka ze stróżem (tu ja opuściłem trochę, bo moja mama zachorowała, i tata zawiózł do szpitala. Wtenczas wcale niewolno było chorych wsadzać do karety Pogotowia i mój tata musiał z moją ciocią pod pachy zaprowadzić do szpitala Św. Ducha). I tam już pisze —, że kartka przyszła ze szpitala, że mama umarła. Zaraz tata się zwolnił z roboty, pożyczył od majstra pieniędzy na trumnę dla mamy, i majster pożyczył, tata poszedł do tego samego, co robił dla mojego brata i zrobił taniej, bo był znajomy. — I na drugi dzień ten pan przyniósł te trumnę i tata zaniósł do trupiarni do szpitala, żeby włożyli. I tata i tamten pan włożyli do trumny i zanieśli do kaplicy Św. Stanisława, bo tamój nie było kaplicy. I poszedł tata do takiego dużego domu i tamój był karawanista i zapłacił, żeby na niedzielę przyjechał do tej kaplicy. Niedziela nadeszła, i ja, i mój tatuś i insi ludzie znajomi poszli do kaplicy, czekajom i czeka-
Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.