nień. Ale nie ma czasu, już niema czasu, już się musi spieszyć, musi iść.
Dyktuje tak pośpiesznie, gwałtownie, że trzeba powstrzymywać. To przeszkadza jemu. — No! chciałby powiedzieć odrazu, prędko! Oj — tak wolno! O jej — jak wolno Pani pisze. Samby wolał pisać, albo nie, to także będzie wolno..
STAŚ — dyktuje wolno, równomiernie, pojedyńczemi słowami, jak dyktando słabo piszącemu uczniowi. Często pyta: już? Nie patrzy ani na mnie, ani na kajet, ani przed siebie. — Jeśli tak można określić, patrzy w siebie. Poważny, skupiony, ze zmarszczonym czołem. Głośno myśli. Nie zgadza się by kto był w pokoju. Gdy kto stuka, milknie. Patrzy z przykrością we drzwi.
STASIEK — drzwi muszą być zamknięte. Najlepiej na klucz. Bo jeszcze kto wejdzie. Ręce w tył, spaceruje, — brwi zmarszczone. Mówi zdecydowanie — ale do siebie. Przerwy dłuższe. Namysł, skupienie. Powaga uroczysta.
WACEK — Mówi ze wzruszeniem, nierówno, głos się zacina, jakby łzy w głosie; przeżywa to co mówi. — Gdy opowiada o kim, ma się wrażenie, że widzi go — tu — ot tu!
Nikt nie może być obecny. — Gdy opowiada — ma się wrażenie, że jakby szukał pomocy czyjejś.
ZYGMUŚ — Z lekkim uśmiechem, bez wysiłku, nie mówi ani do siebie, ani do nikogo, ale do tego papieru, na którym się pisze. Lubi gdy już jest napisane. Interesuje go — jak to brzmi. Prosi, by przeczytywać ustępy, a potem całość. Wsłuchuje się. Jedno się podoba — i wtedy uśmiecha się wesoło; coś innego nie podoba się: — skrzywienie lekkie w twarzy — „To źle“ — mówi.