Jak ja byłem na wsi, to mi kazali wszystko robić, wciąż kazali robić, gotować dla krów, dla świń, dla kur, królom dać jeść. Takie garnki były duże, że jak nie mogłem uradzić, to na brzuchu tak opierałem. Raz dla cielaka wystawiałem garnczek z jedzeniem i tak samo oparłem o brzucho, a garnczek się wymknął, bo był strasznie gorący i on wyleciał na ziemię i wylałem wszystko. Gospodyni zaczęła bardzo krzyczeć i musiałem drugi raz gotować. Krzyczała na mnie, ja aż się popłakałem z tego wszystkiego. I jeść mi się chciało, bo wpierw gotowali dla zwierząt, a potym dla nas. — To mi się jeść chciało, to wziąłem kartofel, co dla krów, obstrugałem i jadłem. Dopiero jak dałem wszystkim jeść, to wtenczas kazali mi iść do piwnicy po kartofle i obierać. — Krów miałem z początku 3, bo jedna była na wychowaniu u jednego gospodarza, co miał duże pastwisko, a potym było cztery i cielak. To w lato mi się zawsze ten cielak gził — uciekał w żyto lub kartofle, w szkodę. To ja za nim lecę, a wtedy te stare krowy lecą w groch i ja nie wiem co robić, czy krowy wyganiać, czy cielaka. Aż siadłem i zacząłem płakać. Zły byłem na nich, zacząłem przeklinać rozmaicie na nich. I tak siedzę, przeklinam, a patrzę, że one coraz dalej
Strona:Wspomnienia z maleńkości.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
Opowiada Wacek.