Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.

a raczej iść piechotą obok sanek; dotarliśmy do Krasnegosioła i zanocowaliśmy na poczcie. Tamtejszy poczthalter nazajutrz krótko i węzłowato odpowiedział na naszą skargę na pocztmistrza z Narwy i na izwoszczyka: pieniądze umówione za drogę do Petersburga kazał sobie wypłacić, izwoszczykowi wsypał własnoręcznie porcyę kijów i odesłał go do jego pana. Nas własnemi końmi wyprawił do Petersburga.
W Petersburgu nadzwyczaj uprzejmym okazał się dla mnie kupiec Heyse, stryj romansopisarza, Pawła Heyse’go. Bardzo przyjemne było towarzystwo jego i całej rodziny, którą znałem jeszcze w Magdeburgu; byli to ludzie gościnni i wykształceni; na obczyźnie bynajmniej się nie wyzbyli cech swego niemieckiego pochodzenia; to też ku wielkiemu memu zadowoleniu, wynaleźli mi mieszkanie w najbliższem swojem sąsiedztwie.
Petersburg, położony wspaniale, jego ulice ogromne i kolosalne place, a nadewszystko szeroko płynąca Newa - wszystko to potężne na mnie zrobiło wrażenie. Wrażenie to jeszcze podnosiło życie ludu rosyjskiego, takie obce dla cudzoziemca i dziwna mieszanina wielkich wspaniałych pałaców z małemi drewnianemi domkami na szerokich i długich bez końca ulicach. Ciągły i ożywiony ruch sanek i zupełny brak powozów w zimie dziwnie uderza cudzoziemca, po raz pierwszy bawiącego w Petersburgu. A to, że się nie rozumie języka i że się nie jest wstanie przeczytać żadnego szyldu, ani nazwy ulic na rogach, napełnia człowieka poczuciem osamotnienia i bezradności, któremu się nikt oprzeć nie zdoła. Tem więc milszą jest solidarność, łącząca rodaków i wogóle całą i bardzo liczną kolonię cudzoziemską, a zwłaszcza niemiecką; ta ostatnia znaczne ztąd odnosi korzyści, że Nadbałtyckie prowincye rosyjskie, a mianowicie klasy inteligentne, zachowały swoją niemiecką narodo-