Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/98

Ta strona została uwierzytelniona.

w morze, a na szczycie skalistego pagórka ustawiono szubienicę, na znak naszej władzy. Tam przeniesiono także wszystkie prowianty i rozbito namiot dla patrolującej straży. Środki te uspokoiły załogę i zmusiły ją do posłuszeństwa.
Przedewszystkiem należało się zasłonić przed słońcem, którego promienie w tej porze roku prostopadle padają na wyspę. Zaczęła się więc żwawa robota, ażeby co prędzej zbudować namioty z żagli i belek. Następnie urządzono kuchnię i zapasy żywności, zwłaszcza wodę, piwo i wino schowano w bezpiecznem miejscu. Tu odznaczył się swoją energią inżynier Gisborne, obejmując pewnego rodzaju dyktaturę nad wyspą. Mr Newall zaraz nazajutrz, na jednej z trzech pozostałych nam łodzi, udał się po pomoc do Mokki, jako do najbliższego miasta na wybrzeżu arabskiem. Ale pomocy nie znalazł — być może dlatego, że skutkiem zbombardowania Dżeddy przez Anglików, ludność bardzo źle była usposobiona dla Europejczyków — a potem popłynął dalej ku cieśninie Bab-el-Mandeb w nadziei, że może tam okręt jaki spotka. Ta przeprawa na lichej, otwartej łodzi była przedsięwzięciem odważnem, nawet zuchwałem, ale też jedyną naszą nadzieją. I w samej rzeczy udała się, dzięki doskonałej lunecie, którą umyślnie na tę podróż nabyłem u Steinheil’a w Monachium.
Angielski statek wojenny, który w kilka dni po nas opuścił Aden, ażeby zwiedzić stacye pośrednie i zabrać ztamtąd naszych inżynierów, nad ranem przepłynął cieśninę Bab-el-Mandeb. Inżynier nasz, dr. Esselbach, stał właśnie na pokładzie z moją lunetą w ręku i przyglądał się niezmierzonej płaszczyźnie morza. Wtem spostrzegł biały punkt, który wziął za żagiel europejskiej łodzi, krajowcy bowiem używają żagli ciemnych. Zwrócił na to uwagę oficerów i kapitana, który również za pomocą mojej lunety przekonał się, że inżynier miał słusz-