Strona:Wully pies owczarski.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

W czternaście miesięcy po przybyciu Wully’ego do miasta zabrałem z nim znajomość. Był on ciągle jeszcze na swym dawnym stanowisku, ale mówiono mi, że odzyskał poprzedni ładny wygląd: mądra jego wydłużona głowa, otoczona była białym, puszystym kołnierzem, a odstające śpiczaste uszy nadawały mu bystrości. Obwąchał nogi moje równie starannie jak wszystkich i odsunął się zasmucony, tak, że pomimo różnych prób moich, aby zyskać jego przyjaźń, musiałem odejść tak jak wszyscy.
Dwa całkowite lata przepędził pies nad brzegiem, i choć niedaleko stąd znajdowało się jego dawne mieszkanie na wzgórzu, nie ruszył się, wyobraziwszy sobie widać, że bóstwo jego, Robin, chce, aby on tu siedział.

Czasem Wully wskakiwał na prom i przeprawiał się tam i napowrót, a że przejazd psa kosztował zwykle jeden penny, obliczono więc, że przez te dwa lata towarzystwo przewozowe miało u Wully’ego dług, wynoszący około setki funtów sterlingów[1].
Przez cały czas jednak nic nie było słychać o starym pastuchu. Przepadł bez wieści.

Wreszcie zdarzyło się pewnego dnia, że przeprawiał się przez zatokę jakiś barczysty pastuch

  1. 1 funt szterling = 10 rb.