Strona:Wully pies owczarski.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

on swego nowego stada owiec z taką samą gorliwością jak poprzednio. Był zawsze w pogotowiu do walki z obcemi, którym przy spotkaniu pokazywał ostre zęby, ale dla stada swego był niezrównanym stróżem, tak, że Dorlejowi nie zginęła w tym roku żadna owca, chociaż sąsiedzi jego nieraz musieli liczyć się ze szkodami, doznawanemi od lisów i innych napastników.
Polowania na lisy nie były praktykowane w tych stronach. Nierówny grunt, wysokie zręby skaliste, liczne pagórki i dogodne kryjówki uniemożliwiały wysiłki myśliwych, należy się więc dziwić, że pomimo to lisy nie opanowały zbytnio okolicy. Dopiero od niedawna zjawił się tam jakiś stary, przebiegły lis i zaczął używać wśród owiec jak mysz w tłustym serze, śmiejąc się ze wszystkich pomysłów strzelców i owczarków, którzy się wysilali na ostrożność i fortele.

Niejednokrotnie myśliwi gonili go psami i na koniach, zawsze zdołał się skryć w jakąś dziurę djabelską, w jakąś jaskinię o niezmierzonej rozciągłości, skąd go żadną siłą wydobyć nie można było. Okoliczni ludzie twierdzili, że jest on pochodzenia czarciego, a gdy wkrótce potym wściekł się pies, który lisa tego podobno już raz miał chwycić, mniemanie to zostało ogólnie przyjęte.
Krwiożerczy lis wyrządzał tymczasem straszne