Strona:Wully pies owczarski.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczorem Hulda posłała sobie na ławce w kuchni i położyła się. Wully spał jak zwykle pod stołem. Po kilku godzinach pies poruszył się niespokojnie, wstał, ale zobaczywszy Huldę, położył się napowrót pod stołem. Wkrótce znowu się podniósł, spojrzał na nizkie okno i na niby śpiącą dziewczynkę. Hulda leżała cichutko, oczy miała przymknięte, oddychała równo, tak jak we śnie. Pies przysunął się bliżej, patrzał na nią uważnie i odetchnął głęboko tuż przy jej twarzy. Nie poruszyła się. Polizał następnie ją w policzek i nastawiwszy ostro uszy, przyglądał się jej bystro. Nic jednakże nie zdołało poruszyć dziewczynki. Machnąwszy ogonem, Wully udał się wreszcie ku oknu, skoczył cichutko na stół, wsunął nos w szparę okna i podważył je tak, że mógł się przez nie prześlizgnąć, a potym wolno zeskoczył, spuszczając lekko okno po swym grzbiecie i ogonie. Widać, że się do tej sztuki długo i zręcznie wprawiać musiał. Po chwili znikł w ciemnościach.
Hulda przyglądała się temu wszystkiemu przerażona. Poczekała chwilę, żeby się upewnić, że pies już się oddalił, i wstała, chcąc ojcu opowiedzieć to, co widziała. Zastanowiwszy się jednak chwilę, postanowiła doczekać powrotu psa. Podłożyła drwa do ognia i położyła się znowu. Godziny płynęły, a Hulda, leżąc spokojnie i wsłuchując się w «tik tak» zegara, rozmyślała, czyżby rzeczywiście ulubiony ich pies był mordercą tylu owiec? Wydawało się jej to, pomimo wszyst-