Strona:Wybór nowel (Wazow) 041.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

biednych chat dzienniki nie dochodziły, a gdyby były dochodziły, nie miałby ich kto czytać, nauczyciela nie było, bo nie było szkoły, popa nie było, bo nie było cerkwi, a policyanta nie było, bo nie było gminy; zima swemi śniegami i błotami zatrzymywała zupełnie na całe siedem miesięcy i tak już utrudnione połączenie wioski ze światem... Nawet wojna serbska, w której zginął jedyny wojak z wioski, słabo się tam czuć dała. Dochodziły tylko mętne i niewyraźne wieści, że gdzieś tam, za górami, coś się dzieje, ale co — nikt tego nie wiedział.
I diado Joco pełzał także w nieświadomości o wypadkach światowych, w nienaruszonym spokoju swej wioski.
Zapadał on powolnie w apatyę względem wszystkiego, co go otaczało, w stan nieszkodliwy, blizki zdzieciniałości starczej. Całe godziny, całe dnie siadywał w cieniu dębów, zamyślony, ze wzrokiem zamarłym, utkwionym bezcelowo w przestrzeni, wsłuchując się w głuchy szum Iskru.
Wyglądał on, jakby nic już z zewnątrz świata dojść do niego nie mogło, coby było w stanie wyrwać jego duszę z tego powolnego i cichego zamierania.
Jednakże to się zdarzyło.
Rozniosła się wieść, że ma być przeprowadzona kolej żelazna przez wąwóz nad Iskrem; inżynierowie już tam rozmierzali. Wieść ta doszła także i uszów diada Joca i rozbiła, jakby młotem, jego duchowy letarg. W głębiach pamięci jego rozbudziło się jakby senne wspomnienie: słyszał on był niegdyś od jednego wratczańskiego gospodarza „czorbadżii Mano” jak mówili panowie, bogacze i miernicy francuscy, że kolej żelazna nie da się przeprowadzić przez wąwóz, że na to trzebaby milionów i milionów — i to napróżno.
— Jakto? bulgarska kolej?
On nie chciał wierzyć. Kolej przez ten wą-