Strona:Wybór nowel (Wazow) 055.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

W ostatniej chwili, gdy przeciągły gwizd pary dał się słyszeć, a wagony się poruszyły, jakieś piękne dziewcze, wskakując zręcznie na stopień wagonu, podało bukiecik kwiatów wysokiemu, modrookiemu żołnierzowi, który, wychyliwszy się z okna, chwycił kwiaty i uścisnął silnie dłoń dziewczęcia.
Pociąg ruszył, a oboje młodzi nie zdążyli, czy też nie mogli zamienić z sobą choćby jednego słowa. Dziewczę zadyszane, czerwone ze zmęczenia, ścigało okiem okna wagonu, ginącego w dali, w którym widniała nieruchoma głowa modrookiego wojaka.


∗             ∗

Wkrótce pociąg znikł za pagórkiem. Słońce paliło, rzucając na pożegnanie ogniste promienie na czarną górę — i zaszło.
Przez puste, głuche pola pociąg pędził z błyskawiczną szybkością. W wagonach zapalono lampy. Młodzież rozwiązała węzełki z zapasami, aby się posilić tem, co jej dano na drogę. Nagle rozległ się przeraźliwy gwizd pary — pociąg stanął.
— Co się stało? czy to stacya? — pytali chłopcy, wyglądając przez okna w dal ciemną. Lecz nic dostrzedz nie mogli. Pociąg stanął w czystem polu, widocznie jakaś przeszkoda go zatrzymała
— Widać czerwone światło! — zawołał jeden.
I rzeczywiście, przy następnej budce strażniczej wystawiono czerwoną latarkę, jako znak, że najbliższy mostek zepsuty, a pociąg musi tu czekać do jutra, dopóki się naprawa nie skończy.
— Kto chce, może wysiąść! — zawołał konduktor, otwierając drzwiczki wagonów.
W mgnieniu oka żołnierze znaleźli się na otwartem polu. Podróżni z innych wagonów wysiedli także, ale ci nie przyjęli tego niemiłego wypadku tak obojętnie i tak spokojnie.