Strona:Wybór nowel (Wazow) 065.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mładen zamyślił się, zaczerwienił i rzekł: Dlaczego nie powiedziałem? — dla Canki?
— Co! dla Canki?
— Poszedłem do wsi, chcąc się pożegnać z Canką, wtedy przysięgliśmy sobie, że się pobierzemy... Czyż mogłem wspomnieć imię Canki, czy mogłem ją oczernić?
I spojrzał Miłoszowi prosto w oczy, lecz ten zamiast gniewu, doznał innego uczucia.
— A! to tak! dziecko, wy się naprawdę kochacie z Canką? To ona dlatego tak się nachmurzyła od tego czasu... ale ani słówka nie pisnęła... No, no, pocałuj mnie w rękę i poproś, żebym ci ją dał, niech się wszyscy cieszą.
— Dobrze robisz, Miłoszu, bo wziąłbym ją gwałtem, tak po żołniersku — zawołał Mładen, całując go w rękę.
Miłosz spojrzał mu prosto w oczy:
— A gdybym ją był dał komu innemu, czybyś mnie podpalił?
— No, no, baj Miłoszu, ty mnie znasz!...
— Odtąd nazywaj mnie: ojcze, rozumiesz? ojcze, nie myl się, komito! — niby surowo zawołał uśmiechnięty Miłosz, wyprowadzając go z więziennej bramy.
Zaręczyny Mładena z Canką odbyły się tego samego wieczora, według życzenia uszczęśliwionego Miłosza — wesele zaś w tydzień potem.
Gdy we wsi zabrzmiała weselna muzyka, jednocześnie rozeszła się wieść o wypowiedzeniu wojny serbsko-bulgarskiej.
Nazajutrz Mładen udał się na pole walki.
Na nic się nie zdały prośby i łzy młodej zrozpaczonej żony. Mładen nie dał się ubłagać. Na prośby Miłosza władza wojskowa dała Mładenowi urlop tygodniowy — lecz on się uparł, mówiąc:
— Teraz moją żoną, moją rodziną, moim skar-