Strona:Wybór nowel (Wazow) 080.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Znalazł on teraz sposobność, ażeby się zemścić.
— Wełku! — woła swego podkomendnego na bok.
Gdy Wełko się zbliżył do niego, zapytał, wskazując oczami na stojących w szeregu rekrutów:
— Czy cię słuchają?
— Słuchają „wasze błagorodie”.
— A czy widzisz tego tam wysokiego?
— Widzę „wasze błagorodie”.
— To jest jakiś psi syn, to jest, rozumiesz?... uważaj, nie pozwalaj mu się ruszyć, jak niedobrze maszeruje, kopnij nogą, jak nie patrzy prosto, palnij w pysk pięścią, nie żałuj go... Dalej, żebym zobaczył.
— Według rozkazu.
Wełko powrócił do swoich rekrutów, a podporucznik skierował się ku miastu.
Wełko nie zrozumiał, dlaczego podporucznik kazał mu bić tylko wysokiego; gdyż niektórzy z wieśniaków, prawdziwe niedźwiedzie, przy nauce, a wysoki najlepiej maszeruje według komendy. Czy pan podporucznik nie omylił się? Jego głowa nie mogła tego pojąć, lecz od tego czasu, sam nie wiedząc dlaczego, czuł się zakłopotany wobec wysokiego.
Wieczorem Moriswnia[1] zawołał go do kancelaryi.
— Wełku, jak tam idzie z tym osłem?
— Według rozkazu „wasze błagorodie”.
— Czy mu pysk zapuchł?
— Wcale nie „wasze błagorodie”, on słucha.
Podporucznik się zmarszczył.
— Słuchaj, jesteś bydlę. Jutro przyjdę podczas mustry, cokolwiekby zrobił, zwymyślasz go w mojej obecności, bo cię dyabli wezmą!

Wełko wyszedł przestraszony. Zauważył, że pan podporucznik stał się gorszym od czasu swego awansu, a zresztą, kto to wie, może to taki zwyczaj.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Moriswina.