Strona:Wybór nowel (Wazow) 082.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

jego posłuszeństwo i serdeczną prostotę. Jednego dnia pochwalił go głośno wobec plutonu za dobre spełnienie jakiegoś polecenia.
— Brawo, Wełku, zuch jesteś. Życzę wszystkim, aby stali się takimi, jak ty, żołnierzami.
Wełkowi zdawało się, że wrócił do nieba. Od tej chwili był gotów umrzeć na każde skinienie naczelnika. Ożywił się i zaczął rozpytywać towarzyszów, czy prędko będzie wojna z Turkami, miał bowiem chęć nadziać kilku Turków na swój bagnet. Z dnia na dzień stawał się więcej wojowniczym.
— Wełku, czy istotnie wytłuczesz masę Turków w bitwie? — pytali go złośliwie towarzysze.
— Ich matki po nich zapłaczą.
— A jak ich wytłuczesz? Tyś jeszcze nie był w boju.
— Co, ja? — odpowiada podrażniony Wełko, odstąpił na bok, ścisnął karabin, rozmachał się i przebijał powietrze bagnetem.
Wszyscy się usunęli, bo rozindyczony Wełko mógłby naprawdę nadziać kogoś na bagnet, którego wierzchołek błyskał w słońcu. Niespodzianie ktoś go poklepał po plecach.
On się obrócił.
Przed nim stał jego oficer, spoglądając na niego na pół z uśmiechem, na pół surowo:
Wełko wyprostował się i oniemiał zawstydzony.
— Chciałbym cię widzieć i przed prawdziwym wrogiem takim zuchem — rzecze naczelnik.
— Według rozkazu „wasze błogorodie”.


∗             ∗

Drugiego listopada (st. st.) wyprowadzono na Głodne pole cały pułk i ustawiono w szeregach; wkrótce nadjechał konno dowódca pułku i ogłosił wszystkim, że Milan, król serbski, wydał niespra-