Strona:Wybór nowel (Wazow) 094.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

tów, czy oprócz nizkich objawów zwierzęcej chciwości, istniały w głębi tej duszy wyższe, ludzkie uczucia? To było niewiadomem. Prawdopodobnie te uczucia nie istniały. Czy cierpiał on świadomością swego położenia — bo ta świadomość zdaje się istniała? Lecz on był zawsze wesół! Był zawsze wesół i skazany na wieczne błaznowanie i pajacowstwo, dając pokarm ludzkiemu śmiechowi i rozrywce, by zarabiać napiwek, z którego nawet nie korzystał..
Zdarzyło się jednak coś, co rzuciło jasne światło na tę zagadkową duszę i co podniosło Pawła w moich oczach.
Pewnego razu, paląc papierosa, stałem w drzwiach kawiarni, utkwiwszy oczy w starożytne mury, które rysowały na niebie poszarpane przez czas zarysy, zkąd wiał na mnie duch minionych wieków i posiwiałej starożytności.
Nagle usłyszałem głos Pawła pełen wesołości i śmiechu.
— Kogo szukasz, Pawle?
— Ciebie, ale się oglądam, czy nie ma tu kogo drugiego.
— A to dlaczego?
— Aby nie było tutaj jakiej głupiej głowy...
— Nie lękaj się, tu są tylko dwaj „Szwajcarzy”, ty i ja — rzekłem, uśmiechając się.
Paweł zaczął czegoś szukać w zanadrzu.
— Czy umiesz ty pisać à la franca (po europejsku, przyp. tłóm.), czy tak? — i wyciągnął siną kopertę bez adresu.
— Co to za list?
— Do królestwa szwajcarskiego. Marsz! — i podskoczył.
Podał mi kopertę.
— Napisz tutaj à la franca imię mojego brata.
— Dobrze, a dokąd ma iść ten list?
— Do królestwa szwajcarskiego. Kaleka Matin napisał go wewnątrz, ale na wierzchu on nie umie — ot kapuściana głowa...