Strona:Wybór nowel (Wazow) 095.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! do Szwajcaryi? Czy tam jest twój brat? — rzekłem, i nagle rozjaśniło mi się, dlaczego Szwajcarya tak wysoko stała w biednym mózgu Pawła. — A w jakiem mieście?
— Pisz Fryburg!
Spełniłem jego żądanie i napisałem adres po francusku, dziwiąc się, jak może Paweł pamiętać i tak poprawnie go wymawiać.
— A! prawdziwy jesteś Szwajcar! — pochwalił mnie.
— Co tam robi twój brat?
— A no, uczy się w szkole.
— Czego on się tam uczy?
— Doktorstwa.
— To bardzo dobrze.
— W tym roku skończy swoje doktorstwo i powróci tutaj, ażeby ludzi leczyć. Każdego chorego będzie leczył...
I Paweł, wywróciwszy dwa kozły, chwycił list, chcąc odejść.
— Czekaj, dokąd się śpieszysz, Pawle?
Wskazał mi kawiarnię z przeciwka. Przed nią na werandzie siedziała gromadka kobiet i mężczyzn.
— Idę tam, aby puścić w ruch pociąg do Filipopola. Fertig. — I jego blade lice uśmiechało się szczęściem, a w oczach błyszczała radosna niecierpliwość.
— Co posyłasz bratu? Czy pozdrowienia?
— Pozdrowienia, lecz same pozdrowienia to nic nie warte...
— A kto pomaga bratu?
— A?
— Czy twój brat ma pieniądze?
— Ale gdzie tam!
— Otrzymał może stypendyum?
— A co to jest?
— Czy skarb mu daje pieniądze?
— Pan Bóg.